Na moje nieszczęście, pech naprawdę mnie nie opuszcza. No w tym wypadku może to było połączenie głupoty z pechem. Tak jak napisałam wcześniej, spotkanie miałam umówione na piątek na 8.30, żeby zdążyć wpaść jeszcze do biura Prowork po resztę dokumentów.
Zacznę od początku, a mianowicie od czwartku kiedy to moja przyjaciółka postanowiła pojechać ze mną do Warszawy. Stwierdziłyśmy, że najlepiej będzie pojechać pociągiem,a jako że z mojego Gniezna nic bezpośrednio nie kursuje do stolicy, postanowiłyśmy, że pojedziemy z pobliskiego dworca. Bilety miałyśmy "zarezerwowane" na 3.17, a z domu miałyśmy wyjechać ok 2.40. No i w tym właśnie problem, miałyśmy, ale tego nie zrobiłyśmy. Wcześniej zmęczona po nocce w pracy zasnęłam w mgnieniu oka i zapomniałam nastawić budzika, a moja psiapsia nie usłyszała swojego. Obudziła mnie o 3.21. Jak doszło do mnie co się stało, to myślałam, że zejdę z tego świata. Nie jestem osobą, którą łatwo doprowadzić do płaczu, ale tu już byłam na granicy. W głowie miałam tylko " no pięknie, teraz to już na pewno zobaczę NY". Starałyśmy się znaleźć jakiś pociąg, czy autobus w stronę Wawy, albo spróbować "wyprzedzić" pociąg i dosiąść się na innej stacji , ale pech chciał, że mieszkam na zadupiu (bo inaczej nie da się tego nazwać) i żaden transport nie dotarłby na czas.
Na szczęście moja historia ma HAPPY END. A tym happy end'em jest moja siostra. Wszyscy tak mamy, że czasem dobija nas nasza rodzina. Moja wyjątkowo lubuje się w wytykaniu mi błędów i ciągłym powtarzaniu, że jestem leniwa (osobiście nie zgadzam się z tym...w powiedzmy 99%), ale co by nie było zawsze robią wszystko żeby mi pomóc. Od tego dnia moja kochana siostra będzie moim własnym SUPERHERO. Wstała o 4 rano, ubrała się i przyjechała po nas i zawiozła nas do Warszawy z prędkością, szybką jak na nią, i dzięki niej te 300 km pokonałyśmy na tyle sprawnie, że zdążyłam i dostałam wizę !!! Yeah, będe w NY!!!
Mimo że mnie wkurza to i tak ją kocham <3
A, no i mam już bilet:
Warszawa 6.45 --> Frankfurt 8.35
Frankfurt 11.20 --> Newrak NJ 14.05
Mam nadzieję, że ktoś też tak leci. Szczerzę to miałam nadzieję, że polecę przez Belgię, bo tam przynajmniej wiem, że leci jeszcze inna au pair, Ada, no ale może wpadniemy na siebie na szkoleniu :)
No nic, dałam znać z lekkim opóźnieniem. Najważniejsze, że mam wizę :D
Pozdro ;)